Popularne - Kultura
Wyróżnienie
Portal 100lattemu.pl został wyróżniony tytułem Złotej Strony Miesiąca „Wprost"
Logowanie
Czy trzeba powiedzieć? farsa Eugeniusza Labiche. Reżyserował Wł. Staszkowski
Jedną z małych radości kobiecych jest czynienie słodkim półgłosem spostrzeżenia, że ktoś ze znajomych (oczywiście pici pięknej), bardzo się w ostatnich czasach zestarzał. („Czy kochana pani nie nie zauważyłam?") Pewna moja znajoma doszukując się namiętnie, lecz napróżno, zmarszczek na twarzy swojej przyjaciółki, szepnęła mi do ucha, gdy się przyjaciółka odwróciła, że ta ślicznie wyglądająca przyjaciółka zaczyna się starzeć — na karku. („Niech pan zwróci uwagę..."). O tak, przyjemnie, bardzo jest przyjemnie skonstatować, gdy się jest kobietą, że druga kobieta się starzeje.
Jakże natomiast jest niemiło, będąc krytykiem teatralnym, spostrzec, że się zestarzała sztuka! Bo najpierw takie spostrzeżenie płaci się nieodkładalną nudą, a potem przychodzi do głowy filozoficzna refleksja, że mniej posiadamy arcydzieł, niż to sobie wyobraża historia literatury powszechnej.
Labiche! Wesoły Lubiche! Nazwany przez Augier'a „wielkim" i „genialnym"! Labiche, który po wojnie pruskiej w r. 1870 mowo nauczył francuzów śmiechu! Autor „Małych ptaszków", „Słomkowego kapelusza", „Czy trzeba powiedzieć?", Labiche, czyż trzeba powiedzieć? Labiche się zestarzał!
Ha, trudno! Człowiek się starzeje. Nie starzeją się tylko bogowie: Arystofanes, Szekspir... Labiche miał nieszczęście być człowiekiem. Był nawet czemś mniej, niż człowiekiem; był pisarzem. Zwyczajny człowiek gdy umrze, przestaje się starzeć. Inaczej zwyczajny pisarz. Umarł, i jeszcze się starzeje. Taki już los pisarza: nawet śmierć go nie uwalnia od coraz dalszego starzenia się w nieskończoność. Biedny Labiche! pogrobowy starzec!
Miał on swój świetny czas, swą młodość, swe lato, ale dziś, czy trzeba powiedzieć, że ten czas przeminął, że ta młodość zwiędła., że to lato... zmarzło? Już przed 24 laty pisał Jules Lemaitre po wznowieniu „les Petits Oiseaux": „Nie, zupełnie odnalazłem tę szczególną wartość, którą zdawało mi się, iż widziałem w „Małych ptaszkach" przed piętnastu laty". Piętnaście a dwadzieścia cztery, to prawie czterdzieści. Biedny Labiche! pogrobowy starzec!
Kazać starcowi tańczyć, grać! w palanta, skakać przez rowy, nie! tego się czynić nie powinno. Powinno mu się było dać spokój. Gdyby mu się jeszcze uprzednio zastrzyknęło w żyły dziarską krew Frenklów, Gasińskich, Solskich, Fertnerów... po takiej operacji ino żeby się sędziwy Labiche odmienił, jak doktór Faust po zaprzedaniu duszy djablu. Ale ta wspaniała krew jest albo na urlopie, albo pracuje na innej scenie.
Artyści, grający onegdaj rzecz p. t. „Czy trzeba powiedzieć?" mieli, jak to się mówi, dobre chwile, ale to w farsie nie wystarcza. Cala farsa, od pierwszego do ostatniego słowa, powinna być jedną dobrą chwilą. Czyż trzeba powiedzieć? farsy Wczorajszej nie przenikał elektryczny prąd pokonywającego wszelki opór humoru.
Gr.
Kurjer Poranny, 30-07-1914